Kto szczeka, a kto gryzie? Recenzja filmu ,,Psie Pazury" (bez spoilerów)

 Kto szczeka, a kto gryzie?

czas: około 3 min


Są na świecie filmy, które tworzą tak duże napięcie, że gęstą atmosferę można ciąć nożem, a aktorzy iskrzą taką energią, że widz powinien mieć przy sobie przyłbicę spawalniczą, by mógł bezpiecznie na nich patrzeć. Jednocześnie są też i takie filmy, od których gęstej atmosfery zaczyna robić się duszno, a iskry energii między aktorami są tak nierównomierne, że kłują w oczy. Film Psie Pazury znajduje się gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami.


Psie Pazury to osadzona w latach dwudziestych XX wieku opowieść o rodzinie, braterstwie, miłości, męskości, a także poczuciu uwięzienia i słabościach.  Fabułę rozpoczynamy od zarysowania relacji dwóch braci Burbanków - Phila (Benedict Cumberbatch) i Geoerge’a (Jessie Plemons), którzy wspólnie prowadzą ranczo. Można łatwo stwierdzić, że choć topór wojenny został zakopany, to zadry w sercu braci pozostały. Nie dowiadujemy się, o co mogło chodzić, jednak nie ma to większego znaczenia. Oprócz tego pojawiają się dwie inne, kluczowe dla filmu postacie - Rose Gordon (Kirsten Dunst) i jej nastoletni syn Peter (Kodi Smit-McPhee) . Pani Gordon staje się Panią Burbank i wprowadza się do rodzinnego domu braci, co Philowi skrajnie się nie podoba i zakładając, że wyjście za mąż za Georga było z jej strony wyrachowaniem i intrygą, skutecznie utrudnia jej adaptację w nowym środowisku. Phil staje się nieprzyjaznym cieniem nie tylko dla Rose, ale również dla jej syna. Peter, prawdopodobnie zbyt wrażliwy i odstający od konwenansów społecznych tamtego (a może nawet jeszcze obecnego) czasu, staje się łatwym obiektem drwin wśród kowbojskiej zgrai z Philem na pozycji samca alfa. Jest jeszcze jedna kluczowa dla fabuły postać, która jednak ani razu nie pojawia się na ekranie. Bronco Henry - legenda wśród swoich, zaklinacz koni, nauczyciel i przewodnik. Upamiętniony został złotą tabliczką przymocowaną zaraz nad swoim nadal wiszącym w stajni siodle, które Phil z namaszczeniem konserwuje. Myślę, że takie zarysowanie postaci zdecydowanie wystarczy, by nie zdradzać zbyt wiele.

No dobrze, ale o co chodzi w samym filmie? Co się dzieje? Otóż w tym tkwi esencja tego dzieła… Ono opiera się na emocjach i relacjach. Kwestia wydarzeń samych  w sobie w mojej opinii jest drugorzędna, ponieważ ten film nie tyle opowiada o czymś, a o kimś. Jeśli szukacie mordobicia na dzikim zachodzie, wyścigów konnych, rewolwerów i trzymania lasek dynamitu w zębach, niestety - nie ten adres. Jest to film dla widzów z wrażliwością, z umiejętnością odczytania emocji bohaterów choćby tylko po ruchach brwi i drobnych gestach. Jest niepokojący, trzymający w napięciu i na swój trudny, brudny sposób piękny, sensualny. Zawdzięcza to w pierwszej kolejności muzyce i aktorstwu, ale również niezwykłym zdjęciom, a także oszczędności w środkach przy jednoczesnej dobrej scenografii i kostiumach oraz rekwizytach.

Ten film zdecydowanie ma jasno określoną strukturę i to jest jego ogromny plus. Fabuła jest podzielona na kilka części, których numery widzimy na ekranie niczym otwieranie nowych rozdziałów w książce. Każdy z nich skupia uwagę widza na inne elementy i problemy, choć nie jest odrębną historią, ponieważ stanowi integralną część całej opowieści.

 Jest to uważam dość ciekawy zabieg, a także ułatwiający przemieszczenie się w historii z pominięciem możliwych niezbyt zgrabnych lub nudnych przejść, które mogłyby się pojawić w miejscu takiej numeracji. W wyniku tego otrzymujemy esencję formy i treści. Szczerzę wolę oglądać takie wyraźne cięcia i rozgraniczenia niż poznawać się z pretekstowymi postaciami lub z bólem przyjmować elementy fabuły wyraźnie bez sensu przeforsowane. 

Film podejmuje ważny temat męskości, tego co uważa się za bardziej lub mniej męskie. Opowieść dąży do pokazania, że nie ma prostej recepty na bycie mężczyzną, ponieważ opieramy się często w takich sądach na pozorach. Phil i Peter - postacie niczym ogień i woda, których role, zachowania i aparycje przedstawiają stereotypy, dają nam prztyczka w nos. Podczas oglądania filmu, z części na część możemy zdać sobie sprawę jak płytko ocenialiśmy ich osobowości do tej pory. Przy tym istotne okazują się kwestie toksycznych relacji, a nawet manipulacji.

Ciekawe było moje drugie podejście do oglądania Psich Pazurów. Choć za pierwszym razem dialogi odbierałam jako zagadkowe, to za drugim razem, wydały mi się drewniane, szczególnie w I rozdziale. Pomyślałam też, że film stoi na aktorstwie Benedicta Cumberbatcha, choć nieprawdą byłoby stwierdzenie, że reszta aktorów nie była świetna. To on jest sercem, energią i napędem tej historii. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że aktor udźwignął i świetnie poprowadził głównego bohatera. Moją szczególną uwagę zwrócił po pierwsze sposób wypowiadania się Cumberbatcha w roli Phila, ale przede wszystkim jego chód, który nie mógł przecież być zwykłym chodzeniem. Kto kiedykolwiek spędził na koniu kilka godzin wie, jak wygląda stawianie kroków po zejściu z siodła. Jednak z imitacją chodu kowboja łatwo przesadzić i sprawić, by była karykaturalna. Odwzorowanie tego w kreacji postaci Phila było w punkt! Poza tym ekspresja wyrażona przez aktora w tej roli jest niesamowita. Możemy czytać emocje z jego twarzy patrząc na każde drgnienie. Może się nam nawet wydawać, że doskonale wiemy co w danej chwili myśli, a wszystko dzięki pięknemu aktorstwu, które sprawia, że Phil jest autentyczny.

Postać Petera natomiast jest bardzo zagadkowa, niepozorna, w pewnym sensie nawet niepokojąca. To bohater, który jest narażony na niedocenienie przez większość filmu, jednak jest równie kluczowy, co Phil, szczególnie biorąc pod uwagę słowa Petera rozpoczynające fabułę oraz to jakie jest zakończenie opowieści.

Na deser pozostaje tytuł. Psie pazury to odniesienie do Psalmu 22 Męka Mesjasza i jej owoce z Księgi Psalmów Starego Testamentu. Końcowe sceny filmu nakierowują nas na konkretne wersy. Zostawię Wam przyjemność zaglądania do źródła, z którego czerpał scenariusz i nie będę szczegółowo interpretować ani rozprawiać nad trafnością tytułu. Moim zdaniem jest on świetnym podsumowaniem losów wszystkich bohaterów i tego, o czym mowa w filmie. Poza tym tytuł mówi nam również, by nie oceniać książki po okładce. Początkowo wydaje się, że będzie to drapieżna opowieść o świecie dzikiego zachodu. Co otrzymujemy w miejsce tego? Zostawię Was z odpowiedzią w formie pytania: kto szczeka, a kto gryzie? Tym samym zachęcam Was do własnych, głębszych i krytycznych przemyśleń.  

Film zrobił na mnie wrażenie, ale pozostawił z dziwnym poczuciem dezorientacji, a przez ciągłą czujność, którą wywołał czułam się zmęczona. Czułam się także lekko zawiedziona, ponieważ w moim odczuciu, mimo wszystko, finał filmu nie jest satysfakcjonujący. Jestem przekonana, że wielu widzów mogło by się podczas seansu po prostu nudzić. Jednak poczucie zadowolenia z tego dzieła napływa z czasem, gdy pozwolimy sobie na głębsze rozważania, o które nietrudno, bo jest to film wieloaspektowy.

Psie Pazury w reżyserii Jane Campion, która jest również autorką scenariusza obejrzycie w serwisie Netflix, gdzie miał swoją premierę w ostatnim kwartale 2021 roku. Film ten zalicza się do dramatów psychologicznych. Próby zamknięcia go w mniejszych szufladkach mogłyby się okazać trudne, a moim zdaniem przede wszystkim bezcelowe. Tak jak nasze życie składa się z wielu całostek, a nadal pozostaje spójnością, tak i ten film zawiera w sobie wiele wymiarów. Tylko od widza zależy, który z elementów odczyta jako przeważający. 




Stary Testament. Księga Psalmów, Psalm 22(21), Męka Mesjasza i jej owoce [https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=855], dostęp: 29.01.22


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Średniowieczna feministka. Recenzja filmu ,,Papieżyca Joanna"

Diamentowy chłopak czy zwykły oszust? Recenzja ,,Oszusta z Tindera" (bez spoilerów)

Graficzna gratka i smaczek dla fanów gry. Recenzja serialu ,,Arcane" (bez spoilerów)