Diamentowy chłopak czy zwykły oszust? Recenzja ,,Oszusta z Tindera" (bez spoilerów)
Diamentowy chłopak czy zwykły oszust?
czas: ok 6 min
Zacznijmy od tego, z jakimi pytaniami zostawia nas ten film. Czy rola dziennikarzy w obronie zwykłych ludzi powinna być tak znacząca? Czy media są najsilniejszym narzędziem, jakim może posłużyć się zwyczajny zjadacz chleba? Czy przedstawianie faktów i pompowanie ich emocjonalną narracją jest po drodze z obiektywizmem? Czy określenie ofiary osobą naiwną jest tożsame z obwinianiem jej? I najbardziej drażniące pytanie: Czy sami wymknęlibyśmy się oszustowi, tak jak nam się wydaje?
Film dokumentalny Oszust z Tindera opowiada historię o oszustwach i manipulacji, których dopuszczał się Simon Leviev. Mężczyzna podawał się za udziałowca firmy wydobywającej diamenty. Nawiązywał kontakt z kobietami za pośrednictwem Tindera, zapraszał na spotkania, podczas których mógł pochwalić się swoim bogactwem. Można byłoby go określić diamentowym chłopakiem. Jak to powiedziała jedna z bohaterek filmu: wszyscy szukamy nieoszlifowanego diamentu. Choć diamenty ze skazą dają najpiękniejszy połysk, to skaza diamentowego chłopaka bynajmniej nie okazała się atutem. Po nawiązaniu romantycznej relacji, wyłudzał od swoich partnerek horrendalne kwoty. Oszukane i zadłużone kobiety zdecydowały się wziąć sprawę w swoje ręce, a w ich walce kluczowe okazują się media.
Na pewno ważnym punktem i dobrym sposobem rozpoczęcia filmu jest rozjaśnienie czym jest Tinder, na czym polega randkowanie tam. Myślę, że to ważny element, ponieważ nie tylko osoby korzystające z tej aplikacji mogłyby oglądać ten film. Podczas oglądania go możemy zobaczyć jak działa manipulacja emocjonalna i kłamstwa z najwyższego szczebla zaawansowania. Widzimy kontrast pomiędzy wyrachowaniem oszusta i bezradnością, a także godną politowania naiwnością ofiar.
Zauważyłam, że film ten podzielić można na 3 części. Pierwsza z nich dotyczy losu bohaterek - Cecilie i Pernilli, tego co je spotkało, trudnych sytuacji i emocji, z którymi musiały się zmierzyć. Fakty, które dostarczono w tej części to elementy związane z tym, jak wyglądało pierwsze spotkanie kobiet z oszustem, czym się zajmował, jak wyglądała komunikacja między nimi. Jest to część filmu, która najmniej mi się podobała. Wyczuwałam w niej nutę grania na emocjach widza. Kontrast pomiędzy ukazywaniem finansowego dramatu jednej z oszukanych i szampańską zabawą złoczyńcy był zbyt mocny, przedramatyzowany. Jestem przekonana, że był to zabieg mający na celu bardzo wyraźne zobrazowanie żerowania na nieszczęściu ofiary.
Druga część, moim zdaniem najlepsza, przedstawia podjęcie ofensywy przez oszukane. Jesteśmy świadkami dziennikarskiego śledztwa i działań mediów oraz reakcje na nie. Po tych fragmentach filmu pojawiają się pytania o sprawczość dziennikarstwa, o realny efekt działań podjętych przez obie oszukane.
Trzecia część ukazuje ostatnią z bohaterek-oszukanych, czyli Ayleen, również decyduje się odegrać na diamentowym chłopaku. Niestety odniosłam wrażenie, że ta część jest przegadana. Do samego filmu i całej historii najbardziej znaczący element tej części to ten, który opowiada o efekcie jej działań i tego jak realnie wpłynęły na oszusta z Tindera.
Etapem końcowym filmu jest epilog, który moim zdaniem niestety nie daje widzowi satysfakcjonujących rezultatów.
Przedstawiane fakty są relacją bohaterek, które są ogromnie zaangażowane emocjonalnie w sprawę. Oczywiście to wielki plus tego filmu, ponieważ widzimy w tych wydarzeniach prawdziwego człowieka, jego nadzieje, radości, a także żal, smutek, gniew i strach. Zabrakło mi jednak wypowiedzi osób trzecich, takich jak tych udzielanych przez dziennikarzy norweskiej gazety, które są dla tej produkcji ogromnie cenne. Zdecydowanie chciałabym usłyszeć jak rodzina lub przyjaciele Cecilie, Pernilli i Ayleen oceniały tę sytuację ze swojej perspektywy, jako osób im najbliższych. Zabrakło wypowiedzi osób z policji lub przedstawicieli banków, którzy mogliby skomentować postępowania w podobnych sytuacjach i wyjaśnić, dlaczego śledzenie takich przestępców jest tak trudne. Cenne byłyby wywiady z osobami, które znały prawdziwą twarz oszusta, np. jego ochroniarza. Brak tego typu wypowiedzi powoduje ogromną lukę w tym filmie i odbiera też nieco obiektywizmu tej produkcji. Warto jednak docenić twórców za próbę konfrontacji, czyli chęć skontaktowania się z Simonem Levievem.
Film jest zbyt mocno zanurzony w emocjach bohaterek, a za mało w zbadaniu samej w sobie sprawy. Z tego powodu uważam, że druga z części, które wyróżniłam w tej produkcji jest najcenniejsza - widzimy w niej realne działania i próbę przejęcia kontroli nad sprawą.
Na pochwałę zasługuje montaż, dynamika i inscenizacje przeszłych zdarzeń, które wyglądają naturalnie, pozwalają lepiej poznać historię. Dzięki nim film nie sprowadza się do tzw. ,,gadających głów”. Dużym atutem filmu jest wykorzystanie w nim materiałów prywatnych takich jak zdjęcia i filmy, które dodały autentyczności. Muzyka w tle zdecydowanie ma na celu podkręcenie emocji widza, budowanie napięcia. To, że w pewnym momentach z muzyki zrezygnowano, również ma znaczenie i dobrze odegrało swoją rolę.
Podejrzewam, że większości widzów nie ominie zderzenie się z myślą ,,bohaterki filmu były naiwne i głupie, nierozważne”. Pamiętajmy jednak, że zostały emocjonalnie zmanipulowane przez wprawionego w tym oszusta. Jeśli ten film miałby mieć drugie dno, to moim zdaniem byłaby to właśnie kwestia zbyt szybkiego oceniania innych ludzi.
Czy Oszust z Tindera to dobry dokument? Na pewno wielu się spodoba ze względu na użyte środki. Uważam, że od strony dziennikarskiej mógłby być zdecydowanie lepszy, zawierać więcej wywiadów i szczegółów.
Jak ocenić sprawczość tego filmu? Mam nadzieję, że dzięki temu filmowi świadomość o oszustwach i manipulacji poszerzyła się choć u części odbiorców.
Obejrzenie tego filmu nie było zmarnowaniem czasu, jednak spodziewałam się po nim znacznie więcej. Jest on dostępny w serwisie Netflix.
Komentarze
Prześlij komentarz